Rozmowa z Prezesem Zarządu Value Engineering Mariuszem Paleczek

Trzeba otworzyć się na zmiany

Rynek projektowy czekają poważne zmiany. Jednak ich nadejście wymaga zerwania ze starą mentalnością. Nie wszyscy są na to gotowi. Nowe trendy, metody i podejście do projektowania, zawsze pociągały ludzi młodych lub tych, którzy mają otwarte umysły.

Siadam w gabinecie prezesa i czekając na mojego rozmówcę spoglądam przez panoramiczne okno na ekrany akustyczne trasy S2, przy której stoi biurowiec. Biuro projektowe, w którym się znalazłem, od lat specjalizuje się w projektowaniu infrastruktury drogowej, biorąc udział w największych inwestycjach drogowych w Polsce.

Gdy przychodzi prezes siadamy naprzeciwko siebie i zaczynamy rozmowę, która od samego początku sprawia, że czuje się tutaj dobrze. Mariusz Paleczek nie tworzy sztucznego dystansu, uśmiecha się przyjaźnie i chętnie odpowiada na moje wszystkie pytania.

Prezes Value Engineering zastanawia się nad kondycją polskiego rynku projektowego. Wiele firm nie wykorzystuje nowych możliwości, jakie daję im współczesne narzędzia projektowe.

Być może ta sytuacja – pytam – wynika z faktu, iż wiele biur projektowych nie do końca wierzy w nowości? Może traktują je jako nowinki, które z czasem przeminą?

(Mariusz Paleczek) Być może, jednak wydaje mi się, iż należy tu spojrzeć na samą metodykę planowania. Proces projektowy to bardzo złożona i skomplikowana droga. Tutaj w jednym projekcie spotyka się wiele branż i bardzo łatwo o nieporozumienia i kolizje międzybranżowe. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze terminy. Samo złożenie wniosku o ZRID wymaga od nas licznych przygotowań i długiej, często żmudnej pracy. Nie ma tu miejsca na pomyłkę.

Dobrze, zatem od czego zaczynacie, by zdążyć w terminie złożyć wniosek o ZRID? Jak unikacie błędów?

Jak się pan na pewno domyśla, każde biuro projektowe ma na to swój własny sposób, swoje know-how. Value Engineering nie jest tu wyjątkiem. Powiem więcej, my nawet spisaliśmy te zasady i przy każdym nowym projekcie staramy się je udoskonalać. Dostosować do bieżących potrzeb rynku, w tym wykonawcy, w przypadku projektów realizowanych w formule Zaprojektuj i wybuduj. Szukamy najbardziej optymalnych rozwiązań, by usprawnić jego pracę i obniżyć koszty budowy.

Macie więc swoją własną metodę. A czy korzystacie też z nowoczesnych narzędzi projektowych, które dostępne są na rynku?

Mówi pan o programach, które wspomagają projektowanie? Tak, jak najbardziej. Jedna z takich platform umożliwia projektowanie przez modelowanie. Daje to możliwość stworzenia cyfrowego bliźniaka. Ten model pozwala naszym projektantom, już we wstępnej fazie projektowania, zobaczyć pewne rzeczy, które wcześniej by nie dostrzegli. Wprowadzając w cyfrowym bliźniaku zmiany, od razu widać, jaki one mają wpływ na inne elementy projektu. To ogromnie ułatwia pracę i często pozwala uniknąć wielu błędów. Tradycyjne metody nie dawały takich możliwości.

Na czym polega wasza metoda pracy nad projektem?

Tak jak powiedziałem (śmiech) – każda firma ma swój know-how, z którym bardzo niechętnie dzieli się z innymi. Może ujmę to w ten sposób, staramy się tworzyć bardziej uproszczoną rzeczywistość. Żyjemy w świecie ogarniętym szumem informacyjnym. Dotyczy to też środowiska inżynierów i projektantów. Proszę mi wierzyć ludzie potrafią się kłócić o naprawdę mało znaczące detale, o interpretację danych przepisów, czy wytycznych. Czasami to całe zamieszanie jest generowane celowo. Łatwiej wtedy ukryć własne błędy lub brak decyzyjności. Wtedy pojawia się efekt śnieżnej kuli. Im dłużej pracujemy nad danym projektem, tym więcej informacji się do niego przykleja. Łatwo wtedy zgubić jego początkową istotę. A my w Value Engineering chcemy tego błędu uniknąć, dlatego staramy się upraszczać, niestety nie wszystkim to odpowiada.

Można uprościć coś, co jak sądzę, ze swej natury jest dość skomplikowane? Przecież w waszym biurze pracujecie nad dużymi inwestycjami drogowymi.

Odpowiem w ten sposób. Wiele dyskusji, toczących się wokół projektu, dotyczy spraw typowo teoretycznych lub czasami dryfuje w zupełnie inną stronę. Dzieje się tak, ponieważ ludzie skupiając się na szczegółach zaczynają wszystko kwestionować i poddawać w wątpliwość. Ja wiem, że zdolność abstrakcyjnego myślenia popycha ludzkość do przodu, jednak to umiejętność syntetycznego gromadzenia informacji pozwala nam iść jeszcze dalej, i całościowo spojrzeć na dane zagadnienie. Tymczasem proszę mi wierzyć, byłem na wielu spotkaniach z inwestorem, które miały dotyczyć kwestii technicznych i niestety wiele z nich było mało merytorycznych.

No dobrze, a jakie wskazałby pan główne przyczyny takiej sytuacji?

Z mojego doświadczenia wynika, że najczęstszym powodem zakłóceń w procesie projektowym jest sprzeczność interesów. Niektóre osoby zaczynają grać na czas, wywoływać jałowe dyskusje, bo im się to po prostu opłaca. Mają w tym swój cel. W efekcie mamy brak decyzyjności i procesy zamiast przyśpieszać spowalniają i brną w ślepe uliczki. Wbrew pozorom, tego co techniczne, w naszej branży jest nie wiele. Kiedyś myślałem, że w projektowaniu infrastruktury drogowej, fizyka stanowi 30%. Dziś jestem przekonany, że znacznie mniej. Cała reszta to sprawy czysto międzyludzkie. Rozbieżność interesów, własne ambicje, polityka firmy, obawy przed odpowiedzialnością, czy najzwyklejszy w świecie brak kompetencji, to one leżą u podstaw płomiennych dyskusji. Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że szeroko rozumiane budowanie, tworzenie wartości dodanej, schodzi na drugi plan.

Wszędzie są ludzie i nie da się pewnie wszystkiego załatwić procedurami. Może potrzeba tu większej kontroli, lepszej przejrzystości?

Przejrzystość jest niepopularna. Moim zdaniem problem jest związany bardziej z mentalnością samej branży. Ludzie, którzy pracują w niej od wielu lat, nie chcą zmienić swojego nastawiania. Są przyzwyczajeni pracować starymi metodami. Z dużą nieufnością reagują na wszelkie nowinki. Wiele firm wciąż stosuje tradycyjne metody wymiany informacji między branżami, zamiast przenieść się na pracę na modelu, która daje więcej możliwości i jest bardziej efektywna.

Dobrze, tylko jak zmienić ludzką mentalność? Czy to jest w ogóle możliwe?

Jestem przekonany, że gdyby GDDKiA dopuściła możliwość projektowania na modelu i później, co najważniejsze, z konsekwencją pracowała z wykonawcą i projektantem, właśnie na tym modelu, to większość nowoczesnych biur projektowych by z tego skorzystała. My na pewno poszlibyśmy w tym kierunku. Dużo się mówi o BIM-ie, często urasta on do jakiejś magii i czegoś bardzo skomplikowanego, ale wciąż w tej dziedzinie nie wiele się robi. Ludzie boją się zmian. Tymczasem zmiany przyjdą, czy nam się to podoba, czy nie.

Uważa pan, że te zmiany są nieuniknione?

Podam panu przykład. Dziś rano jeden z młodych projektantów pokazał mi świetny model odcinka drogi ekspresowej. Wszystko było ze sobą powiązane, linia drogi, obiekty mostowe, sieci. Wystarczył jeden rzut okiem, by zorientować się w całym projekcie i było to bardziej przejrzyste niż na tradycyjnych rysunkach technicznych, czy zamazanym PZT. Co z tego, że jest to lepsze, prostsze i zmniejsza ryzyko pomyłki, i do tego bardziej atrakcyjne wizualnie? Klient i tak tego nie kupi. Proszę mi wierzyć, że zespół Inżyniera Kontraktu pracujący na zlecenia inwestora, nawet do tego nie zajrzy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ w naszej branży dokumentem wiążącym jest wciąż projekt w wersji papierowej.  

Trudno w to uwierzyć, że w naszych czasach papier wygrywa z cyfrowym modelem. To chyba krok wstecz?

Nie wiem, czy jest to krok wstecz, ale na pewno hamuje dalszy rozwój branży. Dawne rozwiązania były kiedyś dobre, dały nam wzrost i dynamikę, ale dziś nadszedł czas na nowe rozwiązania. Najlepiej rozumieją to młodzi inżynierowie, którzy dopiero zaczynają pracę. Ich nie trzeba do tego przekonywać. Przecież dokumentacja projektowa nie jest sztuką samą w sobie. Jest po to, by powstawały nowe budowle. Poza tym zmiana, o której mówię, co do zasady nie stoi w sprzeczności z przepisami prawa. Wydaje mi się, że niektórzy ludzie zapominają, że dokumentacja jest tylko środkiem do celu, a nie celem samym w sobie.

Nie sądzi pan, że zmian nie można zatrzymać? Rynek sam wymusi pewne ruchy, czy nam się to podoba, czy nie.

Zgadzam się. Wystarczy spojrzeć na ostatnie doniesienia o firmie Volkswagen. Ten ogromny koncern deklaruje, że musi zamknąć kilka fabryk w Niemczech, bo stały się nierentowane. Rynek żyje własnym życiem. Kiedyś fabryki niemieckie były wzorem efektywnego działania, a dziś wartość dodana, którą generują nie pokrywa kosztów ich działalności, inni pracują taniej i wcale nie gorzej. Oczywiście ludzie zaczną strajkować, może wyjdą na ulice, pojawi się medialny szum. Jednak bez interwencji państwa i tak nie wiele to pomoże. Dlatego wracając do naszej branży uważam, że pewne zmiany muszą się pojawić. Nie można przed nimi uciekać w nieskończoność. Choćby zmiana formy dokumentacji projektowej w projektach liniowych. Jestem przekonany, że jest nieuchronna i niebawem wejdzie w życie. Sam widzę jak wiele osób w naszej branży jest zwolennikiem tych zmian. Spójrzmy choćby na to ile się mówi i jakie są oczekiwania w kwestii zmiany uprawnień budowlanych. Tak jak powiedziałem, stare zasady były dobre w dawnych czasach, nowe czasy wymuszają powstanie nowych metod.

Jak rozumiem, w Value Engineering tworzycie środowisko przyjazne tym zmianom?

W większości pracują u nas ludzie młodzi, którzy w naturalny sposób są otwarci na nowe trendy. Szczerze mówiąc patrzę na nich z nadzieją, bo to na ich barkach mają przyjść nowe czasy. Oni chcą budować, projektować, tworzyć. Nie są ograniczeni przeszłością. Pociąga ich inżynieria wartości.

Dziękuję za rozmowę.